Ruchowi niepodległościowemu nie udało się podnieść „Katalangatu” na skalę europejską

Gdyby nie niezależni działacze i wysiłki części hiszpańskich eurodeputowanych mające na celu odparcie ich postulatów, nie zauważono by, że aktualna debata, która toczyła się w tę środę na sesji plenarnej Parlamentu Europejskiego, ma swój początek w propozycji Zielonych z w związku z tzw. „katalangatem”, rzekomym szpiegostwem Pegaza na ponad pięćdziesięciu osobach powiązanych z separatyzmem w Katalonii, z których wiele wybrało statki towarowe. Izba w rzeczywistości nie chciała debatować nad tą kwestią, którą Zieloni (gdzie zintegrowana jest ERBN) zaproponowali już bez powodzenia, kiedy zbiegły były prezydent Katalonii Carles Puigdemont dał zielone światło dla rozpowszechnienia śledztwa w sprawie rzekome szpiegostwo prowadzone przez CitizenLab, zarejestrowaną na Uniwersytecie w Toronto (Kanada). Jednakże grupa ma prawo wybrać aktualny temat do dyskusji na jednej z siedmiu sesji plenarnych. Ten, który obecnie obchodzi w Strasburgu, był tym, który im odpowiadał, była ich szansa. Dlatego biorąc pod uwagę oczekiwania mediów, na korytarzach Parlamentu Europejskiego dało się wyczuć pewien sceptycyzm. Była to przecież debata bez propozycji rezolucji. Bez głosowania, bez wysyłania SMS-ów z prośbą o wprowadzenie poprawek. Nic. Nie pomaga też fakt, że obchodzi on także piętnaście dni po formalnym powołaniu w Izbie komisji parlamentarnej powołanej do zbadania, co stało się z Pegazem w takich krajach jak Węgry czy Polska. Sesja plenarna może niewiele wnieść, jeśli ten delegowany organ nie rozpocznie swojej pracy, poza zarysowaniem zainteresowań lub obaw różnych grup w tym dochodzeniu. Od zakazu systemu po regulację jego stosowania na poziomie wspólnotowym. Ale byli tam Carles Puigdemont, Clara Ponsatí i Antoni Comín Europejczyk – ta trójka nie miała parlamentarzysty, który by ich powitał i ponownie wysłali przed Parlamentem poważną grupę przeciwko Hiszpanii w imieniu tego rzekomego szpiegostwa, które nie zostało jeszcze udowodnione. W tym samym duchu wypowiadają się eurodeputowani ERBN, tacy jak Jordi Solé czy Diana Riba oraz z Bildu Pernando Barrena. Peneuvista Izaskun Bilbao czy Idoia Villanueva z Podemos weszły w specyficzny przypadek Katalonii, choć w bardzo różnym tonie. W sumie wzięło w nim udział 67 uczestników, z czego nieco kilkunastu stanowili Hiszpanie. Reszta zignorowała „katalangat” w swoich eksplozjach. Prelegentką inicjatywy była posłanka do Parlamentu Europejskiego z Partii Zielonych Saskia Bricmont, która w europejskim kluczu wyraziła obronę, że wbrew opinii Rady i Komisji szpiegostwo za pomocą Pegasusa „nie jest sprawą bezpieczeństwa narodowego”, ale wspólnotą materii, ponieważ stawką jest praworządność. Zachowanie milczenia w sprawie Katalonii wywarło wpływ na obie instytucje, a także na Parlament. „Chcę usłyszeć, jak zdecydowanie potępiacie te akty szpiegostwa” – oznajmił. Nie udało mu się to, mimo że komisarz ds. budżetu Johannes Hahn powtórzył przesłanie przekazane już przez Komisję, ogólnie potępiając „wszelki nielegalny dostęp obywateli do komunikacji”. Dał również jasno do zrozumienia, że ​​w Komisji Europejskiej nie będzie prowadzone żadne specjalne dochodzenie: „kompetencje leżą w gestii każdego państwa członkowskiego, a Komisja nie jest w stanie badać konkretnych przypadków”. Będzie jednak wspierać prace Parlamentu Europejskiego w tym zakresie i w razie potrzeby współpracować. W Komisji uczestniczył także reprezentujący Radę francuski sekretarz stanu do spraw europejskich Clément Beaune, który zajął podobne stanowisko: „Ograniczenia prywatności są ujęte w krajowych i europejskich ramach ochrony”. „Europa nie może odwracać wzroku. Bez Unii Europejskiej nie jest możliwa demokracja w Europie. Pegaz i demokracja są nie do pogodzenia” – odpowiedział Puigdemont, który z kolei zabrał głos. How, który znalazłby się w gronie szpiegowanych, bezpośrednio zwrócił uwagę, że pytanie brzmi, czy można zastosować ten system, skoro jego zdaniem nie uzasadnia to żadne orzeczenie sądowe. Ponsatí bezpośrednio zadał pytania instytucjom europejskim: „Hiszpania szpieguje swoich obywateli, naruszając prawa pod zadowolonym okiem Rady i Komisji (…) Czy Komisja będzie kartelem państw mającym na celu prześladowanie mniejszości? Wypełniajcie swój obowiązek obrony naszych praw przed autorytarnym państwem” – powiedział. Już w Los Verdes Diana Riba przedstawiła się jako ofiara Pegaza i stwierdziła, że ​​jej sprawa rozciąga się na restaurację Chamber. „Rząd hiszpański jest jedyną osobą odpowiedzialną za wyjaśnienie tego skandalu. Przyznał się już, że kupił Pegaza. „Nie ma innego wyjścia, jak tylko wyjaśnić, kto je wykorzystuje, w jaki sposób, przeciwko komu i co robi się z tymi wszystkimi informacjami” – powiedział przed izbą wspólnoty. Mówił także o szpiegach pierwszej i drugiej kategorii. Dzieje się tak, dodał, „nie tylko na Węgrzech, ale także w Hiszpanii”, próbując przygotować się na różne sytuacje. Komisja wyszła z założenia, że ​​Parlament Europejski w dalszym ciągu zwracał się do ofiar Pegaza we wschodnim kraju, np. w Polsce. Są to dziennikarze, politycy opozycji, ale także sędziowie i prokuratorzy. Co więcej, Węgry, podobnie jak Polska, od pewnego czasu są w centrum uwagi instytucji europejskich w związku z naruszeniami przepisów wspólnotowych tak istotnych, jak poszanowanie niezawisłości sędziów. „Nikt nie powinien być zaskoczony” Na reakcję popularnych Europejczyków nie trzeba było długo czekać. Rzecznik delegacji hiszpańskiej Dolors Montserrat zwróciła się do Puigdemonta w sprawie reorganizacji, którą można rozszerzyć na jego dwóch pozostałych kolegów nieposiadających grupy parlamentarnej w Europie: „Nie mam zamiaru przyjąć od niego ani jednej lekcji legalności za to, że jest zbiegiem od Sprawiedliwości”. Conform bronił się przed sesją plenarną, przedstawiając „podejrzanego”, jak podaje CitizenLab, że niezależni „znaleźli swoją szansę na wiktymizację” i podjęcie „kolejnej ofensywy przeciwko państwu”. „Od służb wywiadowczych danego kraju można przynajmniej oczekiwać, że zawsze będą prowadzić dochodzenia pod ochroną sądową” – podkreślił, odnosząc się do faktu, że są to osoby, które wbrew państwu uchyliły konstytucję i zostały skazane za bunt. „Jeśli państwo jest atakowane, państwo musi się bronić” – dodał. W tym samym duchu wypowiada się Juan Ignacio Zoido, były Minister Spraw Wewnętrznych i wiceprzewodniczący komisji Parlamentu Europejskiego, która zbada wykorzystanie Pegaza w państwach członkowskich. Według niego celem tej debaty, a także rozpowszechnienia raportu CitizenLab, jest „teatr mediów i propagandy, za pomocą którego zamierzają sprawić, że Europa zapomni o swoich atakach na praworządność i ukryje poparcie dla ruch niepodległościowy w Katalonii osiągnął najniższy poziom w historii”. „Ich teatry już nikogo nie oszukują” – stwierdził. W swoim przemówieniu pokazał, że technologia sama w sobie nie jest zła i podkreślił w każdym razie, że gdy państwo wykorzystuje ją niezgodnie z prawem, „zasługuje na odrzucenie”, ale „nie ma to nic wspólnego z „tym, co twierdzą niektórzy dzieje się w Hiszpanii, jest to praworządność”. We wszystkich przypadkach stwierdził, że „nikt nie powinien być zaskoczony faktem, że osoby skazane za działalność wywrotową zostały podsłuchane i oświadczyły, że popełniłyby to przestępstwo ponownie”. „Paradoks” ruchu niepodległościowego Jordi Cañas z Ciudadanos zaatakował „paradoks”, że ci, którzy unieważnili konstytucję, „dokonując zamachu stanu, potępiają bez dowodów, że państwo broni się” oraz że „ ci, którzy zostali oskarżeni o szpiegostwo (…) i uniemożliwili komisji śledczej w parlamencie Katalonii zbadanie skarg dotyczących rzekomego szpiegostwa, wykorzystajcie tę sesję plenarną”, aby podnieść tę skargę. „Ukradli Katalończykom siedem milionów danych” – dodał, podkreślając, że „swoimi ekspertami w dziedzinie propagandy i kłamstw oraz obrony swoich praw, naruszając jednocześnie prawa wszystkich”. „W każdym państwie prawa ciężar dowodu spoczywa na prokuraturze, która jednak oskarża bez dowodów oraz wykorzystuje i nadużywa parlamentu, aby nie znać prawdy, ale szerzyć kłamstwa” – podsumował. Zdaniem Jorge Buxadé, posła do Parlamentu Europejskiego Vox, „byli oni w niewielkim stopniu szpiegowani i mało prześladowani”. „Europejczycy są zmęczeni patrzeniem, jak nie wychodzi się z jednego kryzysu za drugim. Teraz Pegaz jest wyczerpany” – zauważył, chcąc potępić jego „sekciarstwo”. „Czy chcesz silniejszej i bezpieczniejszej Europy? Cóż, mówcie o bezpieczeństwie, które niepokoi Europejczyków, a nie o tym, co niepokoi polityków” – powiedział przed Izbą. Tymczasem z szeregów hiszpańskich socjalistów Juan Fernando López Aguilar, który przewodniczy Komisji Sprawiedliwości, Wolności Obywatelskich i Spraw Wewnętrznych Parlamentu Europejskiego, nie wdawał się w konkretną sprawę i skupił się na całorocznych pracach, które mają na celu przed dochodzeniem w sprawie Pegasusa. Należy wziąć pod uwagę, że biorąc pod uwagę potencjalne ryzyko naruszenia praw podstawowych, jakie niesie ze sobą ta technologia oraz że „istnieją wyraźne wskaźniki, że korzystało z niej co najmniej dwadzieścia państw”, „nie można wykluczyć, że należy stwierdzić niezgodność systemu ze standardami europejskimi ”. We wszystkich przypadkach, jak bronił także socjalista Ibán García del Blanco, „nie są to szpiedzy pierwszej czy drugiej kategorii, ale raczej bardzo poważny dowód wynikający ze zdrowia europejskiej demokracji”. „Potrzebujemy jednoznacznych dowodów na to, kto był szpiegowany, jak i kiedy oraz kto za tym stoi (…). Nie wyciągajmy pochopnych wniosków. „To doraźna debata” – zauważył w odniesieniu do zadań komisji śledczej. Oczywiście tej, która została otwarta w Parlamencie Europejskim, bo w Kongresie Deputowanych na razie PSOE nie nadaje się do tego zadania.