To dom „Pompeya de la Palma”, który odrodził się z popiołu dwa miesiące po erupcji

Józefina G. StegmannPODĄŻAĆ

Święty Mikołaj, „Pompeje La Palmy”, zwiedził świat. To miasto w gminie El Paso wywarło tyle samo wpływu, hipnozy, co niszczycielski wulkan La Palma. W rzeczywistości Święty Mikołaj jest również nieco hipnotyzujący.

To miejsce, do którego lawa nie dotarła, ale popiół zakopał absolutnie wszystko (domy, drogi, a nawet zmarłych na cmentarzu), pozostawiło jedne z najbardziej imponujących i przytłaczających obrazów erupcji.

Szary płaszcz, z którego nieśmiało wychyla się komin i przy odrobinie szczęścia dach lub okno, w którym widać zatrzymane życie, zakrywa wszystko, zmieniając to miejsce w nowe sąsiedztwo lub nierozpoznawalne i prawie niedostępne. Święty Mikołaj jest pochowany i zdewastowany, panuje trzeźwa cisza, której nie przerywa upadek piroklastów. Podsumowując, zachowaj nawiedzone piękno.

Weźcie pod uwagę fakt, że zdecydowana większość domów San Nicolás nadal jest zasypana, sąsiedzi ciężko pracowali, odkąd pozwolono im wejść (gdy pozwalały na to gazy), aby usunąć popiół z dachów i odciążyć swoje domy by mogli dokończyć, nie tylko pogrzebać, ale także zburzyć.

To właśnie zrobił Julio ze swoim domem, drugą rezydencją, która była całkowicie zakryta i którą można dziś doskonale zobaczyć w otaczającym ją morzu popiołu. Inną dobrą wiadomością jest to, że nie tylko jest w dobrym stanie na zewnątrz, ale także wewnątrz jest „nienaruszona” – mówi Julio ABC. „Wejdź i zobacz, nie ma problemu”, mówi z dumą, zapraszając wszystkich na „cud”.

Podczas gdy kontynuuje pracę, z niewytłumaczalnie znoszonym wełnianym swetrem w palącym słońcu i z kilkoma godzinami pracy, usuwając popiół za pomocą łopaty, Julio mówi, że poszedł ratować swój dom „nawet z wulkanem na podeprzyj i nie dopuść do upadku.” spada z ciężaru; teraz jest zupełnie jasne”, opowiadał z ogródka swojego domu, zlany potem.

Pomaga swojemu synowi i operatorowi z koparką oczyścić ulicę, która prowadzi do wejścia do jego domu, wciąż niedostępnego i gdzie prawie niemożliwe jest przejście, ponieważ stopy zapadają się w popiele.

"Ja to zrobiłem"

Julio pochodzi z Palmy i mówi, nie kryjąc nostalgii i dumy, że ten dom jest zrobiony jego rękami. „Zrobiłem to wszystko, z wyjątkiem murowania”, mówi. Mimo ciężkiej pracy, jaką zakłada rekonstrukcja, nie traci uśmiechu. Nieco bardziej niezadowolony okazuje się synowi, który oskarża polityków i urzędników wyspy o obietnice składane, ale niespełnione, o pomoc, która nie dociera…

„Chciałbym wiedzieć, kiedy pozwolą nam wykorzystać bazalt pozyskiwany z wulkanu do budowy… Wiele obiecują, ale nic nie widziałem” – mówi nie puszczając łopata.