„Madryt może być nowym Miami, jeśli w to uwierzymy”

W przeciwieństwie do Rafaela, Mateo porzucił anielską twarz w tym zjawisku, którym jest nie tylko wiek, ale to, czego wymaga od niego przemysł i on jako twórca w sposobie, w jaki przedstawia się światu. Nie każdy komponuje dla siebie czy dla Juana Magána, ale Abraham Mateo nie jest owocem sukcesu, ale najdrobniejszego szczegółu. Dlatego też produkuje i ktokolwiek nazywa go „hiszpańskim Justinem Bieberem”, nie myli się zbytnio.

Młodzież go naśladowała. W głównych rozgłośniach radiowych iw najbardziej zagubionych klubach ta muzyka. Został artystycznie „związany” z Jennifer López czy 50 Centem, kamieniami milowymi, które raczej zbliżają go do Julio Iglesiasa. Obaj kochają potencjał Madrytu i Hiszpanii po łacinie.

Mateo nie stracił jednak swojego wyspiarskiego akcentu i nie trzeba dodawać, że nie straci go bez względu na to, jak często odwiedza Miami czy Nowy Jork. W rzeczywistości dużo mieszkał w Madrycie i nie widzi, że stolica, w kwestii bycia epicentrum dźwięku w Ameryce Łacińskiej, jest daleko w tyle za samym Miami.

Andaluzyjska, „cañaílla” (naturalna z wyspy San Fernando), pozostaje nie tylko akcent. Jest też zwyczajem robienie miejsca na koronki i sprowadzanie rodziny, którą ankieter spotyka podczas zagłębiania się w Madryt Abrahama Mateo.

Abraham Mateo otwiera dom w MadrycieAbraham Mateo premiera domu w Madrycie – ARCHIWUM AUTORA

Miejsce i data urodzenia.

Dobry sposób na rozpoczęcie wywiadu, „illo”. Urodziłem się 25 sierpnia 1998 roku. Na wyspie San Fernando w Kadyksie. Być „trzciną”

W jakim wieku przyjechałeś do Madrytu?

Ma 16 lat. Pamiętam dzień, w którym przyjechałem, ponieważ w końcu to, co zaoszczędziłem, będąc w trasie, zainwestowałem w zakup domu w Madrycie i sprowadzenie tutaj mojej rodziny. Nie spodziewałem się, że dostanę to tak szybko. To był, szczerze mówiąc, niesamowity moment. Z tych, które na zawsze Cię naznaczą.

Jakie wrażenie miałeś wcześniej w stolicy?

Madryt nałożył na mnie duży szacunek. Psss, nie wiem… Już samo wspomnienie o numerze mnie zdenerwowało. Kolejny akcent, kolejna prędkość. Mówimy o centrum Hiszpanii.

Jak cię tu traktują?

Czuję się bardzo komfortowo, chociaż tęsknię za moją ziemią. Tutaj czuję się dobrze, czas jest sprawdzony i jest bardzo, bardzo szeroki wachlarz możliwości. Również na arenie międzynarodowej.

Mówiąc „międzynarodowy”, masz na myśli Miami, Nowy Jork, Londyn…?

Zarówno.

Przeformułuję. Madryt, Miami, Nowy Jork czy Londyn?

Elegyria Miami do pracy. Jak na miejsce Nowy Jork to marzenie być tam i kocham Nowy Jork.

Obfitują w „międzynarodowe”.

To, co robimy w naszym kraju, staje się coraz bardziej modne. I musimy w to uwierzyć. Musimy porozmawiać. Wykonujemy bardzo dobrą robotę. Artyści proponują bardzo ciekawe propozycje. Patrzą na nas Miami i Ameryka Łacińska. Mamy coś wyjątkowego: nasze korzenie. Nasze andaluzyjskie, hiszpańskie korzenie. Ci z nas sprawiają, że bycie „cool”. Mamy własną płeć. A Madryt to eksportuje. Jest wielu wykładników łacińskiego „cool”.

Czy Madryt może być nowym Miami?

To może być. Oczywiście. Jest wielu artystów, którzy przenoszą to pragnienie na swoją dziedzinę. Jest dużo talentu. Zawarte w Miami jest wzięcie odpowiedzialności za to, co się stało.

Czy to dobre miasto dla muzyki?

Zarówno. Chociaż rodzaj muzyki, którą chcesz robić, ma z tym wiele wspólnego, to dobre miasto. Z najlepszych.

Co najlepsze przyszłoby z Madrytu?

Bardzo lubię pop/rock. Jeszcze jeden nasz styl. Ty też to lubisz. Kiedy coś jest autentyczne i prawdziwe. Tutaj mamy artystów takich jak Juan Magán, Alejandro Sanz… To wydaje się działać.

Panu z Miami i wracamy do Miami, co z Madrytem?

Powiedziałby, że Madryt jest bardzo autentyczny, że cię inspiruje, że możesz zrobić wszystko, bo jest wszystko. Ma miejsca dla absolutnie każdego. To miejsce, w którym nienawidzisz czuć, że żyjesz. Zachęcam do pracy. Zachęcasz do iluzji.

Gdzie spotka się z muzami?

Jest wiele miejsc, które mnie inspirują. Gran Vía przywołuje wiele wspomnień. Spędziłem wiele miesięcy w hotelu na Gran Vía, to bardzo ekscytujące. Poszedłem z mamą i na tej ulicy spotkałem moją pierwszą miłość. Także El Retiro, kiedy byłem młodszy.

Umieść przynajmniej „ale”.

Lato. Sierpień w Madrycie jest trudny. To tak, jakbyś znalazł się w piekle, bez nikogo na chodnikach.

Ile kosztują te ulice Kadyksu?

Osobiście humor jest inny, chociaż jest wszystko. Ale w Madrycie czuję się bardzo dobrze. Także wpływy, na które przychodzę od najmłodszych lat.

Przy wejściu do hotelu ten, który wspólnie sfotografowaliśmy, ma neon z napisem „Madryt mnie zabija”...

Tak, Madryt cię zabija; Zabija cię od udaru cieplnego w środku popołudnia.