Co oznacza rosyjski atak na amerykańskiego drona na wodach międzynarodowych?

Morze Czarne graniczy z Turcją, Bułgarią, Rumunią, Ukrainą, Rosją i Gruzją. Z rozszerzeniem 436.400 XNUMX kilometrów kwadratowych w czasie zimnej wojny bardziej przypominało sowieckie jezioro, aby zrekompensować trudności w dostępie do wód żeglownych, które historycznie ucierpiała tak duża, ale tak słabo położona na mapie świata Rosja.

Z siedzibą na Krymie Rosja ma około dwudziestu statków na Morzu Czarnym, w tym łodzie podwodne. Od początku inwazji Putina wykorzystanie tej floty ograniczają ukraińskie rakiety, które 14 kwietnia zatopiły okręt flagowy Moskwa. Kreml nie ma możliwości wzmocnienia swoich jednostek morskich z powodu traktatu z 1936 r., znanego jako Konwencja z Montreaux, regulującego ruch morski przez cieśniny Dardanele i Bosfor. Obie cieśniny, które łączą Morze Czarne z Morzem Śródziemnym, są kontrolowane przez Turcję.

Konwencja zapewnia nieograniczony dostęp statkom cywilnym, np. przewożącym ukraińskie zboże, ale nakłada ograniczenia na okręty wojenne. Kraje nadbrzeżne to te o najmniejszych ograniczeniach dostępu. Oczywiście tylko kraje nadbrzeżne mogą wysyłać okręty podwodne na Morze Czarne, a lotniskowce nigdy nie są upoważnione. A co ważniejsze, gdy jeden z krajów czarnomorskich jest w stanie wojny, Turcja ma prawo uniemożliwić przejście jednostek wsparcia, z wyjątkiem tych, które wracają do swoich baz.

Czy w tym ograniczonym marginesie manewru dla Moskwy na Morzu Czarnym wpisuje się zestrzelenie amerykańskiego drona szpiegowskiego przez rosyjski myśliwiec SU-27 nad wodami międzynarodowymi. Jako pierwsi wiecie, że amerykańskie i rosyjskie samoloty wojskowe miały bezpośredni kontakt od rozpoczęcia inwazji rok temu. Właśnie w kluczowym momencie ofensywy i kontrofensywy, kiedy niematerialna pomoc w postaci wywiadu jest równie decydująca jak dostawy broni i amunicji.